czwartek, 21 marca 2013

"Milion małych kawałków"

James Frey
"Milion małych kawałków"
2003 r.
wyd. G+J Książki

Gdy byłam nastolatką fascynowałam się literaturą taką jak "Pamiętnik narkomanki", "Ćpun", "My dzieci z dworca Zoo" itp. Sama nie wiem czemu ale ciekawił mnie świat i sposób myślenia uzależnionych od narkotyków, zresztą widać po tym jaką popularnością cieszy się taka literatura, że nie tylko dla mnie jest to fragment, który porusza i ciekawi wielu ludzi. "Milion małych kawałków" był dla mnie powrotem pamięcią właśnie do tych czasów. Cieszę się jednak, że przeczytałam ją dopiero teraz, gdybym to zrobiła wcześniej z książki tej nie wyciągnęłabym tak wiele jak dzisiaj.

"...stracił najcenniejszą rzecz, jaką może stracić człowiek, swoją godność.(...) kiedy człowiekowi zabierze się godność, zostaje dziura, głęboka czarna dziura, wypełniona rozpaczą, upokorzeniem i nienawiścią do samego siebie, wypełniona pustką, wstydem i hańbą, stratą i izolacją i Piekłem."

Nie będę przedstawiać tu jakiejś ewaluacji, gdyż książka jest oparta na motywie autobiograficznym. Więc tak naprawdę nie mam prawa do oceny czy była dobra czy nie...Podzielę się z Wami jednak moimi przemyśleniami pojawiającymi się podczas czytania i po jej skończeniu. Książka opowiada historię samego Jamesa Freya, wówczas 23 latka uzależnionego od narkotyków i alkoholu. Całość opowieści opiera się na jego przeżyciach podczas pobytu w ośrodku odwykowym. Czasem pojawiają się fragmenty retrospekcyjne byśmy mogli w pełni zrozumieć sytuację w jakiej znalazł się autor. Nie spodziewajmy się jednak kolejnych "barwnych" opowieści rodem z Dworca Zoo, nie jest to bowiem książka o samym upadku, opisuje raczej proces podnoszenia się z niego. Choć zdarzą się pewne fragmenty, które będą nas szokowały czy nawet budziły głęboki niesmak.

"Nie liczy się czy Nałogowiec jest biały, czarny, żółty czy zielony, bogaty czy biedny czy gdzieś pomiędzy, czy jest największą Sławą na Planecie, czy jest kompletnie nieznany.(...)czy jest uzależniony od narkotyków, alkoholu, przemocy, seksu, jedzenia, hazardu czy jeb***** Flintstone'ów. Życie Nałogowca jest zawsze takie samo."

Sam styl pisania Freya ma w sobie coś z poezji, jednocześnie jego relacja zawiera wszystko byśmy mogli w pełni poznać sposób i tok jego myśli. Wprowadza nas w umysł człowieka uzależnionego...Nic nie ukrywa.

"Podłoga mi się nie podoba i nie chcę być na podłodze, ale nie mogę się powstrzymać."

Moim zdaniem jest to książka o próbie wybaczenia samemu sobie i o tym jak bardzo możemy nienawidzić siebie. Ciężka walka bohatera o odzyskanie szacunku do samego siebie budzi współczucie, jest to bowiem nierówna walka a statystyki pokazują, że tylko około 15% uzależnionych ma szansę na wyjście z nałogu. Książka może zmienić sposób myślenia ludzi, którzy nigdy nie mieli do czynienia z nałogowcami by nie traktować ich z pogardą, daje wgląd w samo zjawisko, odpowiada na pytania, które boimy się zadać, a przede wszystkim daje nadzieję.

"Rany, które nigdy się nie goją, można opłakiwać tylko w samotności"

Sama w sobie jest spójną opowieścią i sprawia, że przywiązujemy się do bohaterów (pacjentów ośrodka) i z całego serca pragniemy by im się udało. Mimo tak ciężkiego tematu było wiele momentów, w których naprawdę się uśmiałam, chodzi tu głównie o humor słowny, teksty głównego bohatera. Moim zdaniem takie książki są nam potrzebne byśmy lepiej rozumieli otaczający nas świat. Muszę jednak uprzedzić, że zmusza do refleksji i to niekoniecznie tej przyjemnej. A dla tych, którzy w jakiś sposób są związani z tematem, czy to bezpośrednio, czy poprzez bliskich jest to najlepszy podręcznik, najlepszy bo prawdziwy.

"Trudniej jest być miękkim niż twardym. Mogłoby mnie skrzywdzić coś oprócz mnie."

Karins 

wtorek, 12 marca 2013

"Deszczowa Piosenka"

"Deszczowa Piosenka"
Teatr Muzyczny ROMA
reż. Wojciech Kępczyński
Premiera spektaklu: 29 września 2012

Będąc ostatnio w Warszawie miałam okazję "liznąć" trochę kultury. Wybór padł na musical Teatru Muzycznego ROMA.
Powiem szczerze - była to bardzo szybka i bardzo (jak się okazało później) trafna decyzja. "Deszczowa Piosenka" (ang. "Singing In The Rain") Teatru ROMA to sceniczna wersja filmu, który nakręcony został w 1952 roku, i niewątpliwie należy do klasyki kina. Nie powinno to oczywiście nikogo dziwić. Nawet jeśli ktoś filmu nie widział, to przecież potrafi -chociażby- zanucić tytułową piosenkę.

O czym śpiewa się w deszczu?

Akcja rozgrywa się w Hollywood pod koniec lat 20. Dlaczego akurat wtedy? Był to krytyczny dla branży filomowej okres - przechodzenia z filmu niemego na dźwiękowy. Właśnie to wydarzenie jest tłem całej historii, w której poznajemy i śledzimy losy przyjaciół - Dona Lockwooda (Dariusz Kordek)* gwiazdy kina (którego można porównać dzisiaj do chociażby Ryana Goslinga), za którym szaleją kobiety; Cosma Browna (Jan Bzdawka) - przyjaciela od lat dziecięcych Dona; młodej i obiecującej aktorki Kathy Selden (Ewa Lachowicz), która zajmuje miejsce innej gwiazdy, niepotrafiącej śpiewać Liny Lamont (Barbara Kurdej-Szatan).
Oczywiście czym byłaby historia bez licznych intryg. Rywalizacja między paniami oraz romans gwiazdy z debiutantką są tymi najbardziej znaczącymi.

Wrażenia?

Zdecydowanie fantastyczne! To mój drugi musical w życiu (pierwszym był "Rent") i muszę powiedzieć, że "Deszczową Piosenkę" oglądałam z bardzo wielką przyjemnością. Warto również wspomnieć, że poza wspaniałymi układami choreograficznymi (podziwiam aktorów za to, że potrafią śpiewać, steppować, tańczyć, no i grać - i pamiętają wszystkie kroki, słowa oraz gesty), oprawą muzyczną jak i wizualną, humor bijący ze sceny wciąż sprawiał, że na ustach miałam szeroki uśmiech.

Największym "szokiem" była oczywiście tytułowa piosenka, wykonana przez Dariusza Kordka. Czemu? Powiem tyle: publiczność prawie wstawała z miejsc, by (nie wierząc własnym oczom) zobaczyć, co się dokładnie na scenie (i tuż pod nią) dzieje. A działo się. :D
Jeśli tylko ktoś z Was, miałby okazję zobaczyć "Deszczową Piosenkę" polecam zakupić miejsce w tak zwanej "strefie deszczowej". Dlaczego? Cóż, w końcu wszyscy powinniśmy "zaśpiewać w deszczu". ;)

Zdecydowanie musical ten mogę polecić każdemu (dosłownie).
Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszyscy mogą wybrać się do Warszawy, ale na pewno w większych miastach można wybrać się do teatru na inne przedstawienia.

Kino kinem, ale możliwość zobaczenia "na żywo" jakiejś sztuki jest na pewno czymś wyjątkowym. ;)

*Aktorzy podani w nawiasie, są tymi, których miałam okazję podziwiać. Obsada oczywiście jest różna, w zależności jak się trafi (lub wybierze samemu). ;)


 

Karina K.O.

środa, 6 marca 2013

"Lśnienie"

Stephen King
"Lśnienie"
1997 r.
Prószyński i S-ka

"...i wtedy czuwał już wyłącznie wiatr, wścibski, poświstujący pod okapami, a z góry jasnym, przenikliwym wzrokiem patrzyły gwiazdy."

Oj długo ta książka stała na mojej półce...Może dlatego, że przyjemność jej czytania chciałam zostawić sobie na później ;) Na całe szczęście jakimś cudem nie widziałam jeszcze filmu więc nie miałam żadnego wzorca. Pierwsze co oczywiście rzuca się w oczy to specyficzny styl pisania Kinga: chaotyczny, psychodeliczny z mnóstwem niejednoznacznych alegorii i wtrąceń, wszystko pisane "prosto z mostu". U Kinga myśli bohaterów żyją własnym życiem, są nieuporządkowane, nie można nad nimi panować, nagłe zaskakujące skojarzenia bohaterów nadają tej powieści "schizofreniczny" charakter.

"To bardziej przerażające, niż gdyby ktoś obcy skradał się po korytarzach. Od obcego można uciec. Nie można uciec od samego siebie."

W książce poznajemy wiele różnych pomniejszych historii każdego z bohaterów. Poznajemy wydarzenia, które miały wpływ na ukształtowanie osobowości każdego z nich. Głównym bohaterem jest rodzina Torrance'ów: ojciec Jack, matka Wendy i ich syn Danny. Już od początku wiadomo, że nie jest to zwyczajna rodzina. Zarówno Jack jak i Wendy pochodzą z patologicznych rodzin i nie mieli łatwego dzieciństwa. W ich małżeństwie tez nie dzieje się dobrze, gdyż Jack popadł w alkoholizm i stracił pracę. Łączy ich jednak Danny, czyli dzieciak, który posiada zdolność tytułowego "lśnienia". Cała rodzina dostaje jednak szansę: Jack otrzymuje posadę dozorcy w hotelu "Panorama" położonego w miejscu, które zimą zostaje całkowicie odcięte od świata, gdzie będą zdani tylko na siebie. Jak to zwykle u Kinga bywa Jack jest alkoholikiem(od roku nie pijącym) i pisarzem oczywiście :P Wydaje mu się, że hotel będzie idealnym miejscem do skończenia sztuki i odbudowania rodzinnych więzi. Jednak hotel i wszystko co się w nim czai będzie chciało mu w tym przeszkodzić. Danny ma coraz więcej halucynacji i jak na niespełna 6-cio letniego chłopca próbuje dowiedzieć się co tak naprawdę dzieje się w hotelu "Panorama". Cały czas czytając książkę zastanawiałam się czy są to tylko omamy prowadzące do obłędu czy też "coś" faktycznie czai się w starym hotelu.

"To nieludzkie miejsce czyni z ludzi potwory"

Jest to moim zdaniem, głównie opowieść o szaleństwie, do którego powoli hotel doprowadza Jacka Torrance'a. Czy jest to coś nadnaturalnego czy tylko i wyłącznie własne sugestie? Jak często pod wpływem intensywnych myśli wydaje nam się, że widzimy kogoś stojącego w drzwiach czy słyszymy odgłosy kroków. Jak powiedział Goya : "Gdy rozum śpi budzą się demony". Czy jest to jednak tylko obłęd czy też w starym hotelu faktycznie są "duchy"?? Dla mnie to było pytanie, które sprawiło, że chciałam dowiedzieć się jak skończy się ta historia.

"Kiedy ktoś niechcący wtyka rękę w gniazdo os, nie obiecuje diabłu, że zrezygnuje ze swego cywilizowanego ja, które cechuje miłość, szacunek i honor. To się po prostu dzieje. W sposób bierny, bez udziału woli, człowiek przestaje się kierować rozumem, zaczyna zaś słuchać zakończeń nerwowych; w pięć sekund z absolwenta college'u łatwo przemienia się w kwilącą małpę."

Emocje, które gwarantuje Wam "Lśnienie" to przede wszystkim ciekawość i przerażenie, szczególnie, gdy w mniej więcej 3/4 książki akcja rozwija się na dobre. Nie będziecie mogli przestać czytać, mocne skupienie będzie mimowolne i to wszystko w towarzystwie dobrej dawki adrenaliny! Ja po skończeniu tej książki wiem przynajmniej jedną rzecz: nigdy w życiu nie zatrzymam się w hotelu o nazwie "Panorama"! ;)

Karins ;)