wtorek, 12 marca 2013

"Deszczowa Piosenka"

"Deszczowa Piosenka"
Teatr Muzyczny ROMA
reż. Wojciech Kępczyński
Premiera spektaklu: 29 września 2012

Będąc ostatnio w Warszawie miałam okazję "liznąć" trochę kultury. Wybór padł na musical Teatru Muzycznego ROMA.
Powiem szczerze - była to bardzo szybka i bardzo (jak się okazało później) trafna decyzja. "Deszczowa Piosenka" (ang. "Singing In The Rain") Teatru ROMA to sceniczna wersja filmu, który nakręcony został w 1952 roku, i niewątpliwie należy do klasyki kina. Nie powinno to oczywiście nikogo dziwić. Nawet jeśli ktoś filmu nie widział, to przecież potrafi -chociażby- zanucić tytułową piosenkę.

O czym śpiewa się w deszczu?

Akcja rozgrywa się w Hollywood pod koniec lat 20. Dlaczego akurat wtedy? Był to krytyczny dla branży filomowej okres - przechodzenia z filmu niemego na dźwiękowy. Właśnie to wydarzenie jest tłem całej historii, w której poznajemy i śledzimy losy przyjaciół - Dona Lockwooda (Dariusz Kordek)* gwiazdy kina (którego można porównać dzisiaj do chociażby Ryana Goslinga), za którym szaleją kobiety; Cosma Browna (Jan Bzdawka) - przyjaciela od lat dziecięcych Dona; młodej i obiecującej aktorki Kathy Selden (Ewa Lachowicz), która zajmuje miejsce innej gwiazdy, niepotrafiącej śpiewać Liny Lamont (Barbara Kurdej-Szatan).
Oczywiście czym byłaby historia bez licznych intryg. Rywalizacja między paniami oraz romans gwiazdy z debiutantką są tymi najbardziej znaczącymi.

Wrażenia?

Zdecydowanie fantastyczne! To mój drugi musical w życiu (pierwszym był "Rent") i muszę powiedzieć, że "Deszczową Piosenkę" oglądałam z bardzo wielką przyjemnością. Warto również wspomnieć, że poza wspaniałymi układami choreograficznymi (podziwiam aktorów za to, że potrafią śpiewać, steppować, tańczyć, no i grać - i pamiętają wszystkie kroki, słowa oraz gesty), oprawą muzyczną jak i wizualną, humor bijący ze sceny wciąż sprawiał, że na ustach miałam szeroki uśmiech.

Największym "szokiem" była oczywiście tytułowa piosenka, wykonana przez Dariusza Kordka. Czemu? Powiem tyle: publiczność prawie wstawała z miejsc, by (nie wierząc własnym oczom) zobaczyć, co się dokładnie na scenie (i tuż pod nią) dzieje. A działo się. :D
Jeśli tylko ktoś z Was, miałby okazję zobaczyć "Deszczową Piosenkę" polecam zakupić miejsce w tak zwanej "strefie deszczowej". Dlaczego? Cóż, w końcu wszyscy powinniśmy "zaśpiewać w deszczu". ;)

Zdecydowanie musical ten mogę polecić każdemu (dosłownie).
Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszyscy mogą wybrać się do Warszawy, ale na pewno w większych miastach można wybrać się do teatru na inne przedstawienia.

Kino kinem, ale możliwość zobaczenia "na żywo" jakiejś sztuki jest na pewno czymś wyjątkowym. ;)

*Aktorzy podani w nawiasie, są tymi, których miałam okazję podziwiać. Obsada oczywiście jest różna, w zależności jak się trafi (lub wybierze samemu). ;)


 

Karina K.O.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz