wtorek, 16 kwietnia 2013

"Deja dead"

"Deja dead"
Kathy Reichs
2007
Red Horse
Jest to pierwsza część cyklu Reichs pt.: "Kości". Nie ukrywam, że sięgnęłam po nią głównie dlatego, że to w oparciu o tę serię powstał serial o tym samym tytule. Dziś już nie, ale jeszcze jakiś czas temu był to mój ulubiony serial kryminalny. Teraz oglądam go już tylko sporadycznie, ale z wielkim sentymentem czytałam "Deja dead".

Jest to klasyczna historia kryminalna, w której centrum stoi dzielna pani doktor Temperance Brennan. Specjalistka od antropologii sądowej zajmuje się autopsją na podstawie ludzkiego szkieletu w Laboratorium Medycyny Sądowej w Montrealu. To do niej trafiają niezidentyfikowane szczątki ludzkich zwłok i tym samym najbardziej tajemnicze zbrodnie popełnione przed laty. W "Deja dead" na terenie kościelnego seminarium znaleziono poćwiartowane ciało, do którego identyfikacji oddelegowano właśnie Brennan. Gdy pojawia się następna ofiara pani doktor zaczyna podejrzewać, że jest to dzieło tego samego człowieka. Na podstawie badań łączy te sprawy z innymi morderstwami przed paru laty. Jednak policja, z którą współpracuje nie chcę uwierzyć w teorie o seryjnym mordercy. Próbując znaleźć dowody na potwierdzenie tezy i tym samym zapobiegnięcie następnym zabójstwom rozpoczyna śledztwo na własną rękę  Następne wydarzenia sprawiają, że sprawa morderstw staje się osobistą sprawą pani doktor...

"Wspomnienia są niczym innym jak mozaiką obrazów z przeszłości, przemyśleń i nakładających się na nie odczuć, tak przekształconych, aby przypominały rzeczywistość (...) być może to lepiej, że wszystko zaciera się wraz z upływem czasu, bowiem nie bylibyśmy w stanie znieść pewnych fragmentów przeszłości."

Muszę jednak przyznać, że troszkę męczyłam się czytając tą książkę...Zupełnie nie rozumiem po co autorka wrzucała tyle niepotrzebnych szczegółów, które nawet nie służą pobudzeniu mojej wyobraźni czy też lepszego przedstawienia scenerii. Dwustronny opis jazdy samochodem z uwzględnieniem wszystkich mijanych ulic, rogów i zakrętów (całe ich nazwy) totalnie mi nic nie mówi i nie wnosi absolutnie niczego do całej książki. Irytowało mnie to na tyle, że przeskakiwałam wiele wersów co przeszkadzało w podążaniu za akcją książki...Chociaż pewnie dla mieszkańców Montrealu mogłyby to być bardzo miłe szczegóły :P

"Empatia czasami potwornie boli"

Jeśli chodzi o powiązanie z serialem to wydaje mi się, że jest to tylko imię głównej bohaterki i jej zawód. W książce jest ona "całkowicie normalną" osobą mającą rodzinę, przyjaciół i kota. Przeciwieństwo zafiksowanej na pracy i lekko aspołecznej Bones z serialu. Tu akurat na plus dla TV ;)

Kryminały  uświadamiają mi za każdym razem przypadkowość śmierci. Ofiary z książek wychodzą z domu pijąc na szybko kawę, starając się by nie było grudek z tuszu na rzęsach nie zastanawiając się nad tym, że to może być ich ostatni poranek...

W przeciwieństwie do innych kryminałów autorka niczego nie podpowiada i nie sugeruje, tym samym odbierając nam możliwość jakichkolwiek spekulacji. By czegokolwiek się dowiedzieć musimy przeczytać ostatnie strony ;) Warto jednak wspomnieć, że jest to kryminał bardzo realistyczny i profesjonalny, nic nie bierze się z niczego, dowody same też się nie podkładają. Dużym plusem jest to, że autorka bazuje na własnym doświadczeniu gdyż sama jest uznanym antropologiem klinicznym i koronerem.

Lubimy powieści kryminalne bo są jedną wielką łamigłówką, a mózg lubi zagadki! "Deja dead" jest wyjątkowo trudną zagadką! 

Karins :)

* Książka została przeczytana w ramach wyzwania Trójka E-pik na blogu Sardegny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz